Półki drogeryjne uginają się pod ciężarem produktów, z których wszystkie mają cudowne właściwości i są najlepsze. Czy na pewno? Jakie triki stosują producenci, żeby kosmetyk wydawał nam się bardziej atrakcyjny? Kosmetyki z jakim składem odłożyć na półkę, bo mogą nam one zwyczajnie zaszkodzić?
Naucz się czytać skład kosmetyków
To jeden z podstawowych nawyków, który znacząco ułatwi nam świadome wybieranie odpowiednich dla nas produktów. Zgodnie z europejskimi normami na etykiecie każdego z nich musi być wypisane z czego dany środek się składa, w kolejności od najwyższego stężenia w produkcie do najmniejszego. To tzw. skład INCI. Niestety przeciętny krem, szampon, czy balsam zawiera w sobie przynajmniej kilkanaście dziwnie brzmiących składników, z których każdy ma jakieś zadanie jeżeli chodzi o zachowanie właściwości danego kosmetyku. Nie martw się jeżeli analiza składu będzie dla Ciebie na początku trudna, a może wręcz frustrująca. Poznanie wszystkich związków używanych do produkcji kosmetyków przypomina naukę języka. Na początku ledwo dukasz, ale przychodzi moment, w którym posługujesz się nim zupełnie swobodnie.
Szampon i żel – im mniej się pieni, tym mniej szkodzi.
Do szamponów i żeli dodawany jest SLS i jego pochodna SLES. Sodium Lauryl Sulfate to syntetyczny, silny detergent, który sprawia, że produkt przyjemnie się pieni. Niestety działa tak, jak detergent powinien, czyli rozpuszcza tłuszcze. Te obecne w warstwie ochronnej Twojego naskórka i włosów również. To dlatego po skorzystaniu z takiego kosmetyku możesz mieć wrażenie ściągnięcia i przesuszenia skóry, a w kontakcie z błoną śluzową, np. oka, czy otwartą raną odczujesz nieprzyjemne pieczenie.
PEG i PPG, czyli krem najgładszy z gładkich.
Glikole polipropylenowe, bo do nich należą PEG i PPG, to związki wytwarzane w warunkach laboratoryjnych, które mają nadać kosmetyką przyjemną, jedwabistą konsystencję. Niestety podobnie jak SLS-y mogą wpływać na błonę lipidową uszkadzając ją przez co uznawane są za potencjalnie rakotwórcze i przyspieszające procesy starzenia się.
Balsam, krem, szampon – królowie sylikonu i olejów mineralnych
Oleje sylikonowe to sztuczne związki, które nie wnoszą do produktu absolutnie żadnych korzystnych właściwości odżywczych, ale za to kumulują się w tkankach ponieważ nasz organizm nie potrafi ich wydalić. Balsam, krem, czy odżywka z ich dodatkiem gładko rozprowadza się po skórze i daje wrażenie nawilżenie i miękkości. Z kolei dodatek olejów mineralnych to przede wszystkim oszczędność i zysk producenta. Stanowią one wypełniacz produkty, przez co jest go zwyczajnie więcej, a potencjalnie dobre substancje są rozproszone w większej ilości kosmetyku. Pochodne ropy naftowej nie są też obojętne dla naszej skóry. Zapychają pory, blokują wymianę gazową i odparowywanie wody. Z tego względu balsam, czy krem z dodatkiem czegokolwiek, co brzmi podobnie do parafiny omijaj szerokim łukiem.